Image Image Image Image Image Image Image Image Image Image
Przewiń do góry

Góra

Brak komentarzy

„Zniknąć” Petry Soukupovej - Fototekst

„Zniknąć” Petry Soukupovej

Tomasz Stempowski | On 28, lipiec 2013

 

Zniknąć Petry Soukupovej było w Czechach bestsellerem i zostało uhonorowane nagrodą Magnesia Litera w kategorii Książka Roku. Zawiera trzy nowele. Wszystkie opowiadają o życiu współczesnych rodzin, z których żadna nie jest szczęśliwa. W każdym opowiadaniu bardzo ważny, a często dominujący, jest punkt widzenia dzieci. Uczuciem, które w największym stopniu motywuje bohaterów i popycha akcję do przodu, jest zazdrość. Najmocniej odczuwają ją u Soukupovej właśnie dzieci. Autorka umie opowiadać. W momentach, które grożą nadmiernym sentymentalizmem, zmienia punkt widzenia, oddając głos innej postaci lub nieokreślonemu narratorowi. Dzięki takiemu prowadzeniu narracji książkę czyta się świetnie i w napięciu. Wszystkie cechy pisarstwa Soukupovej widać już w pierwszej noweli Zniknął. Jest ona interesująca także dlatego, że istotną rolę odgrywa w niej motyw fotografii.

Kubę poznajemy, gdy w wieku piętnastu lat wyjeżdża z rodzinnego Hradca do szkoły plastycznej w Pilznie. Najważniejsze już się zdarzyło, ale wciąż w pewien sposób jest obecne.

Kuba, najmłodszy w rodzinie, był mały i chuderlawy, nie to co Martin, jego starszy brat. Ojciec, trener lekkoatletyki, chciałby, żeby chłopcy coś osiągnęli w sporcie. Martin jest zawsze pierwszy lub drugi w powiecie, ale Kuba nie daje rady. Nie lubi sportu, woli rysować. Ojciec długo będzie zmuszać go do ćwiczeń, nim da sobie i jemu spokój. Faworytem ojca jest oczywiście Martin. Jemu poświęca większość czasu, a Kuby niemal nie zauważa. Wynagrodzić stara się mu to matka, która zwykle broni go, zarówno przed ojcem, jak starszym bratem.

Bracia nieustannie konkurują i są o siebie zazdrośni. Każdy uważa się za pokrzywdzonego i nienawidzi tego drugiego. Jeden jest zazdrosny o drugiego, on ma całego tatę, ja całą mamę, no i każdy chciałby kawałek tego drugiego rodzica [s. 15]. To stały układ sił, który niewiele się zmienia nawet po tym, gdy Kuba w wypadku traci nogę. Zmianę przynosi dopiero tragedia. Pewnego dnia Martin wychodzi z domu na trening i znika. Na zawsze. Każdy przeżywa stratę na swój sposób. Ojciec zaczyna coraz więcej pić. Matka długo nie może się z tym pogodzić. Stara się sprawdzić każdy najmniejszy ślad i strzęp informacji o tym, że ktoś gdzieś widział podobnego chłopca. Jeździ po kraju w beznadziejnej pogoni za straconym dzieckiem. Jej ból jest tym większy, że wyrzuca sobie, że faworyzowała Kubę, którego uważała za słabszego i potrzebującego ochrony. Teraz już tego nie zmieni.

W końcu wraca do domu i funkcjonuje tak, jakby wszystko było normalnie. Wstaje rano, robi ojcu śniadanie, sama je, myje naczynia, prasuje, pierze, robi ojcu kolację, ciągle piecze torty i ciasteczka dla znajomych. Ale przez cały czas myśli. Nic nie mówi [s. 89]. Myśli oczywiście o Martinie. W uporządkowaniu wspomnień i zachowaniu względnej równowagi pomagają jej zdjęcia.

Rodziców Kuby i Martina połączyło kiedyś właśnie to, że lubili fotografować. Kuba wspomina: Mama też ma aparat, zawsze robiła nam zdjęcia przy najbardziej codziennych czynnościach, w wannie, w łóżku, przy stole, jak sznurujemy buty, jak płaczemy, jak zakładamy rękawiczki [s. 13]. Z upływem czasu, gdy chłopcy podrośli, fotografowała rzadziej, ale i tak w ich domu są cztery pudła zdjęć chłopców. Teraz, po zaginięciu Martina, po jego bezskutecznych poszukiwaniach i po powrocie do domu matka wyciąga fotografie.

Matka przypomina sobie wszystko, z najmniejszymi szczegółami. Całą kolejną godzinę spędza, wpatrując się w jedno zdjęcie. Przypomina sobie wszystko, co tylko można sobie przypomnieć. Co miała na sobie i co miała w sobie. Jak czuła, że teraz Jakubek jest na pierwszym miejscu. Że Martinem musi się bardziej zająć Michał. Teraz matka żałuje. Bardzo długo patrzy na zdjęcie. Dopiero potem bierze kolejne [s. 88].

Zaczyna te zdjęcia opisywać w zeszycie. Jedno po drugim. Każde numeruje i spisuje wszystko, co sobie na jego temat przypomni.

Zapisuje całą historię sytuacji, przypomina sobie najdrobniejsze szczegóły, swoje odczucia, słowa Martina, pogodę, jaka była, smak tamtego dnia. Wysysa ze zdjęcia wszystko. Mocno się koncentruje. To było dawno. Czasem zebranie wszystkich wspomnień trwa kilka dni [s. 88].

Po pewnym czasie Kuba znajduje zeszyt i czyta opis jednego ze zdjęć. Ale gdyby fotografia nie leżała obok, nie przypomniałby sobie opisanej sytuacji. Obraz przedstawia braci siedzących przy stole i pijących kakao. Martin trzyma rękę nad kakao Kuby, który próbuje postawić je poza jego zasięgiem. Matka opisała w zeszycie tę sytuację tak, jak ją widziała wtedy, a może raczej: jak ją widzi teraz. Jest tam dokładnie zrelacjonowane, jak chłopcy byli ubrani, co jedli, dokąd potem poszli, jak się poszturchiwali, jacy byli niegrzeczni i nie chcieli wypić kakao, ale w ogóle nie ma tego, jak to było naprawdę [s. 93]. Matka przypisuje kłótnię jakimś fanaberiom, a dla Kuby wtedy to była poważna sprawa. Martin próbował wrzucić mu do kakao (i w końcu wrzucił) kożuch z mleka, którego on nie cierpiał. Dlatego Kuba nie chciał go wypić.

Scena miała swój dalszy ciąg, niepokazany na zdjęciu, który też nie został opisany właściwie przez matkę. Gdy Kuba zaczął płakać, zamieniła ona chłopcom kakao. Martin nie chciał wypić, ale ojciec zmusił go do tego. Potem, gdy rodzice nie widzieli, napluł do kakao Kuby i zamieszał palcem. Rodzice w to nie uwierzyli. Ale tego nie ma w opisie zdjęcia. Kuba nie może z początku pojąć, dlaczego matka tego nie pamięta. Dopiero oglądając kolejne fotografie, zaczyna się domyślać:

Szukam dalej i znajduję stosik fotek, z których każda ma z tyłu numerek. I na każdej jest brat, na niektórych też ja albo tata, ale nie ma żadnej tylko ze mną, i dopiero teraz rozumiem, o co chodzi, to nie tak, że mama opisuje nas, opisuje tylko jego. Zachowuje go przy życiu, tu, w tym zeszycie [s. 94].

I coś jeszcze:

Po prostu [matka] opisuje wszystko tak, jak to powinno było wyglądać. Bez tej ich nienawiści. Tak, jak to wygląda w lepszym świecie matki [s. 95-96].

Fotografie rodzinne okazały się pozbawione jakiejkolwiek suwerenności. Znaczą tylko tyle (albo aż tyle), ile zobaczą w nich oglądający. Co więcej, odbiorcami potrafiącymi odnaleźć w nich jakiś sens są właściwie tylko ci, którzy zostali na nich uwiecznieni, zrobili je bądź uczestniczyli w pokazanej sytuacji. To wąskie grono osób sprawia, że fotografia pozostaje żywa. Wraz ze śmiercią ludzi umierają też rodzinne zdjęcia. Tak samo jak Martin żyją tylko wtedy, kiedy się o nich myśli.

 

Petra Soukupová, Zniknąć, Wydawnictwo Afera, Wrocław 2012.

 

autor: Tomasz Stempowski


Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.