Image Image Image Image Image Image Image Image Image Image
Przewiń do góry

Góra

Brak komentarzy

Zdjęcia z powstania w getcie - Fototekst

Zdjęcia z powstania w getcie

Tomasz Stempowski | On 19, kwiecień 2013

 

Siedemdziesiąt lat temu, 19 kwietnia 1943 r., wybuchło powstanie w getcie warszawskim. Jednym z elementów kształtujących współczesną pamięć o tym wydarzeniu są fotografie. Jest ich niewiele. Zdecydowana większość została zrobiona przez Niemców, kilka przez Polaków. Walczący Żydzi prawdopodobnie nie zrobili żadnych zdjęć. Zachowana dokumentacja wizualna jest więc dalece niepełna. Oddaje przede wszystkim spojrzenie sprawców, pobieżnie świadków, a brak w niej perspektywy ofiar.

Najważniejszym źródłem fotografii jest raport SS-Brigadeführera i generała majora policji Jürgena Stroopa dla Reichsführera SS Heinricha Himmlera. Oryginalny tytuł dokumentu brzmi: Es gibt keine jüdischen Wohnbezirk – in Warschau mehr! (Żydowska dzielnica mieszkaniowa w Warszawie już nie istnieje!), jednak najczęściej używana jest skrócona nazwa: Raport Stroopa. Relacjonuje on przebieg niemieckiej akcji tłumienia powstania w getcie warszawskim i likwidacji getta wiosną 1943 r.

Powstały trzy oprawione egzemplarze sprawozdania. W trakcie przesłuchania w Warszawie w 1948 r. Stroop zeznał, że jeden z nich przeznaczony był dla Himmlera, drugi dla wyższego dowódcy SS i Policji w Generalnym Gubernatorstwie SS-Obergruppenführera Friedricha Wilhelma Krügera, trzeci dla niego. Ponadto nieoprawiony koncept raportu pozostał w Urzędzie SS i Policji w Warszawie u szefa sztabu Stroopa SS-Sturmbannführera Maxa Jesuitera.

Zachowały się prawdopodobnie dwa egzemplarze, przy czym nie jest jasne które. Jeden przechowywany jest w Archiwum IPN w Zbiorze Albumów byłej GKŚZpNP pod sygnaturą GK Album 115 (od 17 kwietnia br. wersja elektroniczna dostępna na stronie internetowej IPN pamiec.pl – tutaj). Drugi znajduje się w Narodowym Archiwum Stanów Zjednoczonych w Waszyngtonie (NARA), które także udostępnia go w formie cyfrowej (tutaj). Tylko egzemplarz z IPN jest oprawiony w skórzane okładki i podpisany.

W listopadzie 1945 r. album został przekazany Międzynarodowemu Trybunałowi Wojskowemu w Norymberdze przez Centrum Wywiadowcze Siódmej Armii Amerykańskiej (Seventh Army Intelligence Center).

 

 

Obie zachowane kopie były wykorzystane w latach 1945-1946 w procesie przed Międzynarodowym Trybunałem Wojennym w Norymberdze jako dowód rzeczowy USA 275 oznaczony sygnaturą PS-1061 oraz w 1947 roku w procesie nr 4 przed Amerykańskim Trybunałem Wojennym w Norymberdze przeciwko szefowi SS-Wirtschafts-und Verwaltungshauptamtes Oswaldowi Pohlowi jako dowód rzeczowy oskarżenia nr 503. W dniu 10 czerwca 1948 roku oprawiony egzemplarz Raportu Stroopa wraz z Raportem Katzmanna został przekazany przez Freda Niebergala, szefa Działu Dokumentacji przy Urzędzie Szefa Prokuratury do spraw Zbrodni Wojennych (Office of Chief of Counsel for War Crimes – OCCWC), Bernardowi Achtowi, szefowi placówki Polskiej Misji Wojskowej Badania Niemieckich Zbrodni Wojennych w Norymberdze, w celu wykorzystania w archiwach historycznych. W Polsce raport został użyty jako materiał dowodowy w 1951 r.  w procesie przeciwko Stroopowi przed Sądem Wojewódzkim dla m.st. Warszawy, a po jego zakończeniu Sąd Wojewódzki w Warszawie przekazał go do archiwum KC PZPR, skąd GK odzyskała go w 1952 r.

Stroop powiedział, że okazany mu w czasie przesłuchania w Warszawie egzemplarz raportu był prawdopodobnie tym przeznaczonym dla Himmlera. Wysnuł taki wniosek po zapoznaniu się z zeznaniami swojego adiutanta SS-Untersturmführera Karla Kaleshke, złożonymi w 1945 r. przed amerykańskimi władzami wojskowymi w Wiesbaden, który stwierdził, że egzemplarz Stroopa wraz z innymi tajnym dokumentami został na jego rozkaz spalony w Burg Kranzberg. Ponieważ egzemplarz Krügera prawdopodobnie pozostał w Krakowie, ten, który mu pokazano (czyli ten, który przechowywany jest obecnie w IPN), musiał być przeznaczony dla Himmlera. Nie można tego jednak jednoznacznie stwierdzić, bo poszczególne egzemplarze nie były oznaczone jako oryginał i kopie.

Z kolei egzemplarz, który znajduje się obecnie w Narodowym Archiwum Stanów Zjednoczonych, to prawdopodobnie koncept, na podstawie którego przygotowano właściwe albumy. Sugeruje to zarówno brak podpisu Stroopa, jak i to, że egzemplarz ten nie został oprawiony w skórzane okładki. Względnie może to być pozbawiony okładek raport przeznaczony dla Stroopa. W takim wypadku zeznania Kaleshkego trzeba jednak uznać za fałszywe. Jakby nie było, zginął nie jeden, lecz dwa egzemplarze sprawozdania.

Często, zwłaszcza w Internecie, rozpowszechniana jest informacja, że posiadaczem trzeciego egzemplarza Raportu Stroopa jest niemieckie Archiwum Federalne w Koblencji (Bundesarchiv). Źródłem takiego twierdzenia jest prawdopodobnie Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie, które na swoich stronach internetowych w opisach zdjęć z Raportu podaje: Albumy – które nieco różnią się pod względem liczby fotografii – znajdują się obecnie w Archiwum Narodowym w Waszyngtonie, Bundesarchiv w Koblencji i Instytucie Pamięci Narodowej w Warszawie [The albums – which bear slight discrepancies in the number of photos they contain – are currently located at the National Archives (Washington), the Bundesarchiv (Koblenz), and the Institute of National Remembrance (Warsaw).]

Zweryfikować to twierdzenie próbował R. Raskin, autor książki A Child at Gunpoint. A case Study in the Life of a Photo, wydanej w 2004 r. W 2002 r. otrzymał pisemne i e-mailowe zapewnienie z Bundesarchiv, że ani w archiwum w Koblencji, ani w żadnym oddziale Bundesarchiv nie ma egzemplarza raportu. Rok później ponownie dostał potwierdzenie tej wiadomości od innego pracownika archiwum w Koblencji[1].

 

 

Raport dzieli się na część tekstową i ilustracyjną (Bildbericht). W obu egzemplarzach zawiera tyle samo stron, ale w wersji IPN tworzą one trzy rozdziały, a w wersji NARA cztery. W skład pierwszego wchodzą: strona tytułowa, lista żołnierzy zabitych i rannych w czasie akcji w getcie, wykaz jednostek bojowych biorących udział w tłumieniu powstania i wstęp, który w egzemplarzu IPN opatrzony jest własnoręcznym podpisem Jürgena Stroopa. Druga część to 31 meldunków dziennych (Tägliche Meldungen) z okresu od 20 kwietnia do 16 maja 1943 r. oraz meldunek z 24.05.1943, który jednak w egzemplarzu IPN występuje tylko w formie fotokopii. Raporty dzienne podpisane zostały przez SS-Sturmbahnführera Maxa Jesuitera. Rozdział trzeci zawiera fotografie. Czwarty, występujący tylko w egzemplarzu NARA, obejmuje informacje statystyczne na temat strat ludzkich, rodzajów zdobytej broni oraz zabranych Żydom pieniędzy i przedmiotów.

W egzemplarzu IPN część ilustracyjna składa się z karty tytułowej i 49 kart z 53 fotografiami, natomiast w egzemplarzu z NARA część ilustracyjna liczy 52 karty (licząc z tytułową), ale zawiera tyle samo zdjęć. 37 ujęć występujących w egzemplarzu IPN znajduje się także w wersji NARA, choć nie zawsze w takim samym rozmiarze i kolejności. Szesnaście ujęć w każdym egzemplarzu jest innych, przy czym trzy z nich są bardzo podobne, ale zrobiono je nieco wcześniej lub później. W sumie w obu wersjach raportu znajduje się łącznie 69 różnych ujęć fotograficznych.

Autorstwo poszczególnych fotografii nie jest ostatecznie potwierdzone. Do wykonania niektórych przyznał się pełnomocnik do spraw mienia żydowskiego w getcie warszawskim SS-Hauptsturmführer Franz Konrad, spotyka się też pogląd, że część zrobili fotografowie Propaganda Kompanie nr 689.

Tematykę zdjęć można podzielić na kilka kategorii: 1) zniszczone i płonące budynki, 2) Żydzi wzięci do niewoli, 3) zabici; 4) wnętrze bunkrów, 5) SS-Brigadeführer Jürgen Stroop w towarzystwie oficerów i ochrony, 6) żołnierze SS i jednostek pomocniczych w akcji, 7) Żydzi idący do pracy, 8) Żydzi w drodze na Umschlagplatz, 9) ludzie wyskakujący z płonących budynków.

 

 

Zdjęcia z albumu weszły na stałe do ikonografii holocaustu, kilka jest powszechnie znanych, a jedno uzyskało status szczególny i często określane jest mianem ikony. Chodzi o fotografię przedstawiającą chłopca z podniesionymi rękami na przedzie grupy Żydów eskortowanych przez niemieckich strażników. Po wojnie kilka osób ogłosiło, że to one są tym chłopcem. Nie udało się jednak potwierdzić tych przypuszczeń. Rozpoznany został natomiast strażnik widoczny na zdjęciu po lewej stronie, którym okazał się SS-Rottenführer Josef Blösche. Po wojnie został on skazany na śmierć i stracony w 1969 r.

Większość fotografii w albumie opatrzono odręcznymi podpisami w języku niemieckim. Niektóre z nich w zadziwiający sposób nie przystają do obrazu. Tak właśnie jest w przypadku ujęcia wspomnianego wyżej. Oryginalny podpis brzmi: Mit Gewalt aus Bunkern hervorgeholt (Przemocą wyciągnięci z bunkrów), tymczasem widzimy grupę ludzi, głównie kobiet i dzieci, wychodzących z bramy kamienicy. Idą w zadbanej odzieży i niosą bagaże. Obecność uzbrojonych esesmanów wskazuje, że właśnie zmuszono ich do opuszczenia mieszkań, ale raczej nie ukrywali się w bunkrach.

Przykładów takiego naginania opisów jest więcej. Świadczą one o propagandowej tendencji całego raportu, który miał pokazać ludzi Stroopa jako bohaterskich bojowników, którzy wykonali bardzo trudne i niebezpieczne zadanie, i ukryć fakt, że długo nie mogli sobie poradzić z dużo słabszym przeciwnikiem. To irytowało nawet niektórych nazistów, przynajmniej po wojnie.

Generał Alfred Jodl po tym, jak w czasie procesu w Norymberdze prezentowany był Raport Stroopa, wykrzyknął: Wy brudne, aroganckie esesowskie świnie! Wyobrażacie sobie pisanie siedemdziesięciopięciostronicowego, chełpliwego raportu o drobnej, morderczej ekspedycji, podczas gdy większa kampania stoczona przez żołnierzy przeciwko dobrze uzbrojonemu wrogowi zabiera tylko parę stron[2].

Zdjęcia zrobione przez świadków powstania w getcie można podzielić na dwie zasadniczo odmienne kategorie: te zrobione wewnątrz getta i te zrobione z zewnętrznej strony murów. Jest bardzo niewiele zdjęć, o których wiemy, że zrobiły je osoby, które można zaliczyć do kategorii świadków. Właściwie to tylko dwanaście ujęć wykonanych przez Leszka Grzywaczewskiego. Ich autor w czasie okupacji był strażakiem w 3. plutonie czwartego oddziału warszawskiej straży pożarnej, mającej swój posterunek przy ul. Nowolipki, u wylotu z getta. Po wybuchu powstania strażacy musieli na polecenie Niemców zabezpieczać wskazane budynki przed ogniem. Grzywaczewskiemu udało się zrobić kilkanaście kadrów na ulicy i z okna narożnej klatki schodowej szpitala św. Zofii, z którego widać ul. Żelazną i Nowolipie. Większość z nich pokazują Żydów idących pod eskortą na Umschlagplatz.

 

 

Jedno ze zdjęć jest szczególne. Miało chyba także duże znaczenie dla autora, bowiem jako jedyne zostało opisane na odwrocie. Na pierwszym planie widać strażaków, dalej Niemców, a w głębi płonącą kamienicę. Tekst na rewersie brzmi: „Niemcy podpalają kamienice opuszczone przez Żydów. Z balkonu na ostatnim piętrze rodzina składająca się z pięciu lub sześciu osób przygotowuje się do samobójczego skoku. Nie wyszli na rozkaz Niemców i teraz nie mogą już uciec. Nie pomogliśmy im, choć technicznie byłoby to możliwe”.

Fotografie zrobione z aryjskiej strony muru pokazują zazwyczaj płonące budynki getta. Niektóre ujęcia wykonano z bliska, tuż przy granicy dzielnicy zamkniętej. Inne pokazują dymy nad gettem z odległości kilku kilometrów. Aleksander Połtorzycki, mieszkający w kamienicy przy Muranowskiej 6, sfotografował z ukrycia płonącą kamienicę przy Muranowskiej 5, stojącą już po drugiej stronie. Niestety większość z tych ujęć spaliła się w czasie powstania warszawskiego. Fotografia z albumu komendanta granatowej policji płk. Franciszka-Przymusińskiego zrobiona została już z większej odległości. Unikatowe kolorowe ujęcie płonącego getta znajdujące się w zbiorach Muzeum Historii Żydów Polskich zostało najprawdopodobniej uchwycone z dachu ambasady Włoch przy placu Dąbrowskiego. Jego autorem jest katowicki fotograf Zbigniew Borowczyk, który w czasie powstania w getcie był w odwiedzinach u swojej rodziny w Warszawie.

Bardzo interesująca jest seria zdjęć pochodzących z albumu fotografii z lat 1939-1945 wykonanych przez Stanisława Baranowskiego (ur. 18.10.1910 w Nowej Wilejce – zm. 4.12.2002 w Warszawie). Autor w czasie wojny najpierw mieszkał w Radości, a od 1942 r. na Śliskiej. W roku 1943 ukończył Wydział Teletechniczny Państwowej Szkoły Elektrycznej II stopnia. W jego własnoręcznie wykonanym albumie znajduje się 76 fotografii. Opisane i uporządkowane zdjęcia można obejrzeć na stronie Warszawa1939.pl w zakładce Muzeum w grupie Albumy.

 

 

Baranowski robił fotografie płonącego getta z różnych dystansów. Niektóre pokazują plany ogólne z kłębami dymów unoszącymi się nad budynkami, inne – ulice zasnute dymem. Szczególną uwagę zwracają dwie fotografie (jedna została wykonana prawdopodobnie już po stłumieniu powstania), na których widać karuzelę na ul. Bonifraterskiej, stojącą w bezpośrednim sąsiedztwie getta.

Kwestia karuzeli, która miała działać w czasie likwidacji getta przez Niemców, jej lokalizacja i to, czy faktycznie tłumy Polaków bawiły się, gdy getto płonęło, była przedmiotem licznych kontrowersji i polemik. Emocje budzi oczywiście wizja wykreowana w wierszu Czesława Miłosza Campo di Fiori. Doskonały artykuł na ten temat napisał Tomasz Szarota. Pierwotnie opublikowany on zastał w „Rzeczpospolitej”, a rozszerzona wersja weszła do tomu Karuzela na placu Krasińskich. Studia i szkice z lat wojny i okupacji. Elektroniczną wersję można znaleźć na portalu Kanadyjskiej Fundacji Dziedzictwa Polsko-Żydowskiego (tutaj).

 

Karuzela przy ul. Bonifraterskiej w Warszawiew czasie powstania w getcie, opublikowana w piśmie „Tydzień” nr 4, 1946 r.

 

Szarota zajął się też analizą innej fotografii pokazującej karuzelę przy Bonifraterskiej, która po raz pierwszy została opublikowana w warszawskim piśmie ilustrowanym „Tydzień” w numerze 4 z sierpnia 1946 r. Według jego ustaleń karuzela ta w czasie walk w getcie nie działała i nikt się na niej nie bawił. W tym rejonie częste były strzały i zabawa byłaby tu śmiertelnie niebezpieczna. Po prawej stronie kadru widoczne jest zresztą niemieckie działko skierowane w stronę getta. Na wszystkich wymienionych zdjęciach ta karuzela jest nieruchoma. To z pewnością nie o niej pisał Miłosz. Była jednak jeszcze jedna – na pl. Krasińskich

Z pewnością ujęć płonącego getta znajdzie się więcej. Zdjęcia tego typu robili prawdopodobnie nie tylko Polacy. Zapewne podobne obrazy zarejestrowali swoimi aparatami Niemcy mieszkający lub przebywający wówczas w Warszawie. Niektórzy z nich patrzyli na getto z perspektywy gapiów.

Bez odpowiedzi pozostaje pytanie, czy jakieś zdjęcia w czasie powstania zrobili walczący Żydzi. Prawdopodobnie nie, takich fotografii nie ma. Zbyt tragiczna była ich sytuacja, by mogli rejestrować rzeczywistość. By w ogóle mieli taką możliwość.

autor: Tomasz Stempowski


[1] R. Raskin, A Child at Gunpoint. A case Study in the Life of a Photo, Aarhus University Press 2004, s. 65-66.

[2]G.M. Gilbert, Dziennik Norymberski, Warszawa 2012,  s. 85


Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.