Image Image Image Image Image Image Image Image Image Image
Przewiń do góry

Góra

Brak komentarzy

„Street” Jamesa Naresa – nauka widzenia - Fototekst

„Street” Jamesa Naresa – nauka widzenia

Tomasz Stempowski | On 14, Maj 2013

 

Codziennie chodzimy ulicami, mijamy setki, może tysiące ludzi. Ilu z nich zapamiętujemy? Kilku? Żadnego? Właściwie nigdy się nad tym nie zastanawiamy. Codzienność przemija, znika zastąpiona nową teraźniejszością. Chyba że coś się zdarzy. Jak w Pompejach, które zasypane popiołem przechowały przez stulecia kształt przeszłości.

Taki właśnie był punkt wyjścia brytyjskiego artysty Jamesa Naresa, autora filmu Street (Ulica):

Chciałem oddać wrażenie przesuwania się po mieście pełnym ludzi zamrożonych w czasie, uchwyconych podobnie jak w Pompejach, w poszczególnym momencie myśli, ekspresji, działania… film do zobaczenia za sto lat.

W 2011 roku Nares nakręcił na ulicach Nowego Jorku 16 godzin materiału, z którego po montażu i spowolnieniu uzyskał 61-minutowe wideo. Rejestrował 500-1000 kadrów na minutę, co pozwala na uzyskanie niezwykłej intensywności obrazu. Użył do tego kamery wysokiej rozdzielczości Phantom Flex z teleobiektywem Angenieux  Optimo 17-80 milimetrów. Zazwyczaj są one używane do filmowania szybkiego ruchu ze stałej pozycji. Nares zamontował kamerę w samochodzie. Rezultat jest zaskakujący. Przywodzi na myśl modną w XIX wieku fotografię stereoskopową lub filmy trójwymiarowe. Nie jest jednak ani jednym, ani drugim. To jakby forma pośrednia http://vimeo.com/paulkasmingallery/james-nares-street między fotografią a filmem. Obrazowi towarzyszy niezwykła hipnotyzująca muzyka, skomponowana i zagrana na 12-strunowj gitarze przez Thurstona Moore’a z Sonic Youth.

Patrząc na przesuwających się przed kamerą w zwolnionym tempie ludzi, mamy czas, żeby się im przyjrzeć. Każdy grymas, gest, ruch zaczyna coś znaczyć. Widzimy, że skądś się bierze, dokądś zmierza. Ma swój powód i cel, przeszłość i przyszłość. I nagle chcemy je poznać. Dowiedzieć się, o co chodzi.  Film nie zawsze daje nam odpowiedź. Był kręcony z przejeżdżającego samochodu. Kamera mija jedną osobę, a w kadrze pojawia się ktoś nowy. Na kolejne kilka sekund on staje się bohaterem, którego jednak też szybko  tracimy z oczu, i zostajemy zaciekawieni, co się stało, o co chodziło. W rezultacie film jest zbiorem mikronarracji, które same układają się w opowieść o mieście i…

Ważną rolę odgrywa u Naresa głębia ostrości. Wydobywa ludzi z tła. Podkreśla osobność każdego z nich. Nieważne, ile osób znajduje się w kadrze, każdy staje się indywidualnym bytem. Widać jego niepowtarzalny sposób chodzenia, choreografię ruchu, jego rytm. Paradoksalnie  nawet na zatłoczonych ulicach znika gdzieś tłum, pojawiają się ludzie, każdy z własną historią. Sposób filmowania jakby równoważył znaczenie każdego z nich. Ci znajdujący się na pierwszym planie są bliżej nas, ale w kadrze pozostają tylko jakieś 5 sekund, ci z drugiego planu, dalsi, są widoczni około 10 sekund. To tworzy dodatkowe relacje między sfilmowanymi ludźmi, a także między nimi a widzem.

Patrząc na ludzi idących ulicami, właściwie już nie tle patrząc, co obserwując ich, stajemy się w pewnym stopniu podglądaczami. Spowolniony ruch odsłania to, co zazwyczaj pozostaje niezauważone, do pewnego stopnia uprzedmiotawia filmowane osoby, a nam  daje nad nimi przewagę. Dlatego mocnymi akcentami są chwilę, w których uchwyceni kamerą rozpoznają, że są filmowani. Największe wrażenie robią na widzach w takich momentach dzieci. Jest w filmie scena pokazująca dwie dziewczynki, które zobaczyły kamerę i wyraziły to gestami oraz mimiką. Te kadry wywołują żywą reakcję publiczności. Wymiana spojrzeń z dziewczynkami z ekranu jest jak nawiązanie kontaktu z kimś z innego wymiaru czasowego.

Film Naresa to przede wszystkim nauka widzenia.

Street Jamesa Naresa prezentowany jest od 5 marca do 27 maja w Metropolitan Art Museum w Nowym Jorku.

 

autor: Tomasz Stempowski

 


Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.