Nasłoneczniona Łódź - Fototekst
Tomasz Stempowski | On 07, styczeń 2013
W niedzielnym wydaniu „The Sun” (6 stycznia 2013 r.) ukazał się obszerny reportaż Graeme’a Culliforda ilustrowany zdjęciami Petera Jordana. Artykuł zatytułowany Polskie miasto, które przeprowadziło się do Brytanii (Polish city that’s moved to Britain) otwiera fotografia opustoszałej ulicy Piotrkowskiej w Łodzi podpisana: „Bez życia… Łódź jest opustoszała nawet w środku dnia” (Lifeless … Lodz is deserted, even in the middle of the day). Chodniki i jezdnia są mokre. Świąteczne dekoracje wskazują, że zdjęcia zrobiono w okresie przed Bożym Narodzeniem lub tuż po nim. Niestety pliki graficzne z fotografiami zostały wyczyszczone z metadanych, co nie pozwala na poznanie dokładnego czasu. Oprócz mężczyzny przechodzącego przez ulicę na pierwszym planie widać tylko niewielką liczbę osób w oddali. Tekst rozpoczyna się od zdań:
„Oto sceny, jakich nie widziano od końca II wojny światowej. Opuszczone budynki, zabite deskami wystawy, pokruszone mury, biedacy i starcy stojący w kolejce po chleb. W Łodzi, trzecim największym mieście w Polsce, główna ulica prezentuje przerażający widok”.
(THEY are scenes that have not been witnessed since the end of the Second World War. Derelict buildings, boarded-up businesses, crumbling masonry – the poor and elderly getting in line to buy bread. In Lodz, the third largest city in Poland, the main high street presents a harrowing picture).
W dalszej części autor pisze o wyludnieniu się miasta wskutek braku pracy. Według niego znaczna część osób, które opuściły Łódź, przeniosła się do Wielkiej Brytanii.
Internetowa wersja artykułu ilustrowana jest pięcioma fotografiami. Pierwsze, jak wspomniano, pokazuje opustoszałą ul. Piotrkowską, drugie: autora artykułu na tle pustej ulicy, trzecie: zamknięte i pokryte graffiti kioski, czwarte dwóch mężczyzn siedzących na występie muru przy oknie pubu, piąte zamurowane okna i odrapane ściany budynku.
Publikacja „The Sun” szybko została zauważona w Polsce. Informacje o niej tego samego dnia znalazły się m.in. na stronach internetowych: gazeta.pl, dzienniklodzki.pl, expressilustrowany.pl.
Jak podał „Dziennik Łódzki”, Marcin Masłowski, rzecznik prezydent Łodzi, stwierdził: „Ten artykuł jest obraźliwy zarówno dla miasta, jak i jego mieszkańców. Został on napisany pod konkretną tezę i wymaga wyjaśnienia”. Natomiast Joanna Blewąska, rzecznik Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi, skomentowała postępowanie reportera „The Sun” słowami: „W bardzo selektywny sposób dokonał wyboru miejsc, które fotografował”. Rzecznik polskiej ambasady w Londynie Robert Szaniawski powiedział, że „o zdjęcia pijaków i sklepów zabitych dyktą w Anglii także nie jest trudno” i jeśli okaże się, że artykuł jest nierzetelny, to ambasada zareaguje.
Rolę fotografii w kształtowaniu wymowy reportażu zauważyli w różnym stopniu autorzy wszystkich komentarzy. Niewątpliwie słusznie. Wymowę obrazu podkreślają podpisy skonstruowane w ten sposób, że ich pierwsza, krótsza część formułuje tezę ogólną nacechowaną negatywnie, a druga – dłuższa – uszczegóławia ją nieco, podając opis sfotografowanej sceny. Na przykład ostatnie zdjęcie podpisane zostało „Podupadłe… fragmenty miasta popadają w ruinę” (Run down … parts of the city are going to ruin). Nietrudno zauważyć, że także druga część podpisu tylko pozornie go doprecyzowuje.
W rzeczywistości ma charakter uogólniający, bo choć obraz pokazuje narożnik konkretnego budynku, odnosi się do całych części miasta. Tu trzeba postawić pytanie, które pozostawię bez odpowiedzi: Na ile reprezentatywne są zdjęcia Petera Jordana?
Z pewnością można znaleźć w Łodzi obrazy o odmiennej wymowie, może jednak sceny takie, jak pokazane w reportażu, są na tyle częste, że ich skumulowanie w jednym artykule było uzasadnione. Właśnie taki wniosek można wysnuć, czytając wpisy internautów pod polskimi tekstami na ten temat. Niejednokrotnie wskazują oni znacznie więcej ulic, które wyglądają podobnie.
Reakcja władz różnego szczebla jest zrozumiała. Ten artykuł to w pewnym stopniu krytyka ich działalności. Niektórym czytelnikom reakcje takie mogą się kojarzyć z walką władz PRL-u z tzw. scenami tendencyjnymi. Walka polegała na konfiskowaniu zachodnim turystom i dziennikarzom negatywów ze zdjęciami polskiej biedy czy pijaństwa. Dziś coś takiego byłoby trudniejsze, choćby ze względu na rozwój technologii. Nikt nie zgłosi raczej też takiego postulatu, by nie zostać posądzonym o chęć przywrócenia cenzury. Zostało jedno: protestować. Jednak i z tym trzeba ostrożnie. Przecież nie tak dawno to właśnie Polak – białostocki fotograf Maciej Dakowicz – pokazał na Międzynarodowym Festiwalu Fotografii Prasowej w Perpignan fotoreportaż z nocnego życia walijskiego Cardiff, który, delikatnie mówiąc, pokazywał mieszkańców tego miasta w niezbyt pochlebnym świetle. Zdjęcia z serii „Cardiff po zapadnięciu zmroku” pokazują pijanych mężczyzn i kobiety w raczej kompromitujących sytuacjach. Fotoreportaż został nagrodzony we Francji owacją na stojąco, a wiele zdjęć wydrukował „Daily Mail”. Brytyjska gazeta zareagowała nieco inaczej od polskich mediów: „Zdjęcia mówią same za siebie. Następnym razem, gdy będziemy drwić z szowinizmu Francuzów lub histerycznego temperamentu Włochów, warto pamiętać o stereotypowych wyobrażeniach, które inni mają o nas (Brytyjczykach)”.
Przypomina się pewne stwierdzenie Kalego z „W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza.
autor: Tomasz Stempowski
Dodaj komentarz