Image Image Image Image Image Image Image Image Image Image
Przewiń do góry

Góra

Brak komentarzy

Fotki z Ukrainy - Fototekst

Fotki z Ukrainy

Tomasz Stempowski | On 12, sierpień 2018

 

Wakacje na Ukrainie: Kijów i Lwów. Oprócz złotych kopuł cerkwi i śladów polskości wypatruję wszystkiego, co związane z fotografią. Nie muszę szukać długo. Na ulicach jest sporo zdjęć i to nie tylko reklam.

W centrum Kijowa na Placu Niepodległości u stóp pomnika o tej samej nazwie – 64-metrowej kolumny z figurą słowiańskiego bóstwa Berehyni, powszechnie nazywanej Kateryną (od imienia córki autora rzeźby, którą podobno przedstawia) – wystawa Majdan: krajobrazy pamięci. Ekspozycję otworzono 21 listopada 2017 r., w rocznicę rozpoczęcia protestów znanych jako Rewolucja Godności lub Euromajdan. 48 plansz przedstawia najważniejsze etapy i topografię wydarzeń. W dziale „Rewolucja Facebooka” zebrano relacje, które pojawiały się w mediach społecznościowych, co, jak piszą organizatorzy: daje możliwość przywrócenia wspomnień i ponownego doświadczenia emocji tym zaangażowanym w wydarzenia tego okresu oraz zrozumienia znaczenia Rewolucji Godności przez tych, którzy teraz chcą dowiedzieć się więcej na jej temat. Na kilku planszach zamieszczono także informacje o działalności i planach organizatora wystawy – Muzeum Majdanu.

 

 

Cztery lata wcześniej na Placu Niepodległości zebrały się tysiące ludzi, żeby zaprotestować przeciwko odroczeniu przez rząd Mykoły Azarowa przygotowań do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Demonstranci żądali zmiany tej decyzji, uwolnienia Julii Tymoszenko oraz ustąpienia premiera i prezydenta Wiktora Janukowycza. W następnych dniach protesty przybierały na sile. Dochodziło do strać z milicją. Po tym, jak 30 listopada jednostki specjalne (Berkut) brutalnie rozpędziły zgromadzonych, protesty stały się permanentne i uległy umasowieniu. Pierwszego grudnia liczba demonstrantów w Kijowie sięgnęła kilkuset tysięcy. Do najostrzejszych starć doszło 18–20 lutego 2014 r. Zginęło wtedy kilkudziesięciu protestujących i kilkunastu policjantów. W następstwie tych wypadków i pod naciskiem Zachodu, rząd zgodził się na ustępstwa i wcześniejsze wybory. 21 lutego z ulic Kijowa wycofano milicję, a Wiktor Janukowycz opuścił miasto i wyjechał do Rosji. Następnego dnia parlament usunął go z urzędu.

Fotografie pokazane na wystawie Majdan: krajobrazy pamięci silnie oddziałują na widza. Dynamiczne, reporterskie ujęcia, zrobione m.in. przez Ołeksandra Ratuszniaka, Maksyma Bałandiucha, Serhija Babenkę, oddają dramatyzm sytuacji. Krótkie podpisy określają datę i miejsce. Duże kolorowe reprodukcje nie pozwalają przejść obok obojętnie. Już sam rozmiar sprawia, że wydają się bardziej realne. Zwłaszcza, że w tle możemy zobaczyć te same miejsca i budynki, które na nich uwieczniono.

Zdjęcia umieszczone zostały na specjalnych metalowych stelażach o interesującej formie plastycznej. Ludzie wieszają na nich wstążki splecione w żółto-niebieskie (barwy narodowe Ukrainy) i czarno-czerwone (kolor flagi Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów) warkocze. Ta wystawa to nie tylko kronika wydarzeń, to także miejsce pamięci.

Euromajdan jest jednym z najważniejszych wydarzeń budujących ukraińską świadomość narodową, zwłaszcza w kontekście politycznej odrębności od Rosji. Był spontanicznym oddolnym ruchem społecznym, co daje mu walor autentyczności i siłę mitu, do którego przez lata będzie można się odwołać. Jest doświadczeniem wspólnym dla tysięcy ludzi, którzy pamiętają je tym bardziej, że wielu z ich współobywateli zapłaciło życiem za udział w protestach.

Dużą rolę w czasie protestów odegrały media, w tym media społecznościowe. Dzięki nim możliwe było natychmiastowe informowanie o rozwoju sytuacji, rozpowszechnianie obrazów pokazujących demonstrantów i brutalność milicji oraz mobilizacją społeczeństwa. Korespondenci zagranicznej prasy i telewizji stali zazwyczaj po stronie protestujących. Ich relacje przyczyniły się do przyciągnięcia międzynarodowej uwagi do wydarzeń na Ukrainie. Ta rola Internetu została zauważona, co znalazło odzwierciedlenie m.in. w tytule albumu z 2014 r. #EUROMAIDAN. History in the Making (#Euromajdan. Historia w czasie tworzenia).

Ma on formę fotograficznej kroniki chronologicznie pokazującej rozwój wydarzeń. Redaktorzy przejrzeli ponad dwieście tysięcy zdjęć 600 fotografów, zawodowców i amatorów. Wybrali ponad 200 ujęć, które zrobili m.in.: Ołeksandr Burłaka, Roman Paszkowski, Serhij Morhunow, Andrij Horb, Ołeksandr Piluhin, Ołeksandr Stryżelczyk, Ołeksandr Kuzmin, Dmytro Łarin, Ołeksandr Kurmaz, Roman Pilipej, Ołeksandr Czekmeniow, Oleksij Furman, Iwan Bohdan, Anatolij Bojko, Kostiantyn Czerniczkin, Hanna Hrabarska, Irakli Dzneladze, Serhij Charczenko, Władysław Musienko, Jewhenij Małoletka, Maksym Lewin. Teksty przygotowali znani intelektualiści, m.in. szef katedry historii Ukrainy na Ukraińskim Uniwersytecie Katolickim we Lwowie Jarosław Hrycak i filozof Taras Lutyj. Książka promowana jest przez specjalną stronę internetową, na której można obejrzeć zdjęcia – http://euromaidanbook.com/eng/.

Zarówno wystawa jak i album są dwujęzyczne: ukraińskie i angielskie. Ich twórcom zależy na tym, żeby dotrzeć z przekazem do zagranicy. Fotografie szczególnie dobrze nadają się do prowadzenia tego typu propagandy. Mają opinię medium obiektywnego, a obraz, zwłaszcza jego emocjonalny wydźwięk, jest łatwy do zrozumienia.

 

Demonstranci zabici na Euromajdanie uznawani są na Ukrainie za bohaterów. Określa się ich mianem Niebiańskiej Sotni. Ich portrety eksponowane są w wielu miejscach Kijowa. Na przyległej do Placu Niepodległości Alei Bohaterów Niebiańskiej Sotni u podstaw ogromnego kwiatowego zegara postawione zostały poświęcone im tablice pamiątkowe, a na ciągnącym się wzdłuż niej murku stoi długi szereg płyt z ich twarzami. Często pamięć o nich wpisuje się w szerszy kontekst walki o niepodległość i jedność Ukrainy. Na przykład pomiędzy planszami wystawy Majdan: krajobrazy pamięci na szybie przy podstawie pomnika umieszczone zostały fotografie uczestników Majdanu, którzy później zginęli w walkach z prorosyjskimi separatystami.

 

 

Poświęcona w całości poległym w tej wojnie jest gęsto zapełniona fotografiami Ściana Pamięci Poległych za Ukrainę przy Monasterze św. Michała Archanioła o Złotych Kopułach. Zajmują one aż jedenaście fragmentów muru. W chwili poświęcenia w kwietniu 2017 r. znajdowały się na nich zdjęcia i biogramy około 3000 tysięcy ukraińskich żołnierzy.

 

 

Fotografie Niebiańskiej Sotni i poległych w walkach z Rosją znaleźć można w wielu cerkwiach. We Lwowie w kościele św. Piotra i Pawła służącym za kościół garnizonowy Sił Zbrojnych Ukrainy, dawnym kościele Jezuitów, obok kilku plansz zdjęć żołnierzy poległych na froncie prezentowana jest także wystawa A Glance from Future (Spojrzenie z przyszłości). Składają się ona z portretów dzieci, których ojcowie zginęli na froncie. W podpisach zredagowanych po ukraińsku, rosyjsku i angielsku przytoczono ich słowa o utraconych rodzicach.

 

 

Konflikt ukraińsko-rosyjski ciągle trwa, nic więc dziwnego, że fotografie ukazujące walki na wschodzie są eksponowane w wielu miejscach. Nadal jednak niektórzy uważają, że świadomość toczącej się wojny nie jest wystarczająca. Aby to zmienić, fotograf Ołeś Kromplas stworzył projekt informacyjny Wojna obok towarzyszący jego wystawie Linia frontu. Na ulicach Kijowa w miejscach, w których według niego mieszkańcy raczej się tego nie spodziewają, ustawił dwadzieścia płaskich figur ludzi z otworami po karabinowych kulach. Znalazła się wśród nich postać fotografa. Projekt faktycznie zwraca uwagę i każe zadać sobie pytanie o los ludzi żyjących w strefie walk.

Prezentacja zdjęć w miejscach niekoniecznie do tego przeznaczonych ma więc uzasadnienie i cel. Czasem jednak otoczenie, w którym się znajdują, nawet jeśli jest nim muzeum, może zaskakiwać. We Lwowskiej Narodowej Galerii Sztuki mieszczącej się w pałacu Potockich wśród obrazów, rzeźb i krucyfiksów obejrzeć można wojenne zdjęcia Dmytro Murawskiego. Pretekstem jest publikacja jego albumu Czerez wijnu. Pohlad wołontera (Przez wojnę. Spojrzenie ochotnika).

Murawski fotografował walki ze wspieranymi przez Rosję separatystami w tzw. strefie operacji antyterrorystycznej, czyli w rejonie Doniecka i Ługańska. 4 czerwca 2016 r. w miejscowości Szyrokyne w pobliżu Mariupola zrobił zdjęcie, które stało się znane jako obraz przerwania przez prorosyjskich separatystów zawieszenia ognia. Przedstawia ono dwóch ukraińskich żołnierzy niosących kontuzjowanego kolegę w chwili, gdy za nimi eksploduje pocisk. Ujęcie jest bardzo efektowne i szybko zostało rozpowszechnione przez media społecznościowe.

Gdy jednak w sierpniu opublikował je na Facebooku znany dziennikarz Jurij Butusow z apelem, aby je rozpowszechnić na świecie, wybuchł skandal. Grupa 19 ukraińskich fotoreporterów pracujących dla krajowych i międzynarodowych mediów opublikowała oświadczenie, w którym wyraziła wątpliwości, co do autentyczności zdjęcia, i wezwała autora do przedłożenia dowodów, które potwierdziłyby, że tak nie jest. Według nich fotografie Murawskiego wyglądają, jakby zostały zainscenizowane, a są prezentowane tak, jakby były zdjęciami dokumentalnymi. Jest to sprzeczne z obowiązującą fotoreporterów zasadami etycznymi i niebezpieczne także dla Ukrainy, bo grozi oskarżeniami o fabrykowanie fotografii z walk i może zostać wykorzystane przez Rosję w wojnie informacyjnej.

Po pojawieniu się zastrzeżeń Minister Obrony Ukrainy zwolnił Murawskiego z funkcji Ochotniczego Doradcy Ministerstwa Obrony, którą sprawował od 16 czerwca 2016 r. z zadaniem stworzenia Centrum Informacyjnego i Koordynacyjnego dla fotografów, filmowców i artystów dostarczających materiały na potrzeby sił zbrojnych. W wydanym przy tej okazji komunikacie zaznaczono, że budzące wątpliwości zdjęcia, zostały zrobione przed nominacją Murawskiego, a Ministerstwo Obrony nigdy nie uznawało ich za dokumentację prawdziwej wojny i nie wypowiadało się oficjalnie w tej kwestii.

 

 

Murawski zaprzeczył, że zdjęcie zostało zainscenizowane, podkreślając, że powstało ono w warunkach realnej walki. Napisał, że przesłał je do ekspertyzy i nie będzie kontynuował dyskusji na ten temat. Nie rozwiało to jednak wątpliwości. Także inne zrobione przez niego w Donbasie ujęcia uznano za nierealistyczne. Jak zauważył Ołeksandr Chomenko w artykule opublikowanym na portalu dopo.ua, wyglądają one zbyt perfekcyjnie i nie oddają rzeczywistości pola boju: wybuchy następują idealnie w chwili, gdy fotograf naciska spust migawki, żołnierze nie kryją się przed odłamkami i mają zbyt czyste mundury. Bardziej wygląda to na ćwiczenia lub plan filmowy niż prawdziwą wojnę. Jednocześnie są to świetne zdjęcia, z tym, że traktować je trzeba jak reklamę polityczną lub społeczną, a nie dokumentalny zapis historii. Podstawowym zaniedbaniem ukraińskiego fotografa jest właśnie brak jasnych deklaracji, co do charakteru tych fotografii.

 

To, czy wątpliwości podnoszone przez krytyków zaszkodzą zdjęciom Murawskiego pokaże czas. Wiele słynnych fotografii wojennych było inscenizowanych i nie odbiera im to waloru symboli. Przykłady można znaleźć bez trudu: zarzuty o manipulacje wysuwano choćby wobec Roberta Capy, Joe Rosentahla czy Jewgienija Chałdeja.

Wśród zdjęć spotykanych na ulicach Kijowa i Lwowa często powtarza się wizerunek jednej osoby –Ołeha Sencowa. Ukraiński reżyser został aresztowany w 2014 roku na anektowanym przez Rosję Krymie i skazany pod zarzutem planowania zamachów terrorystycznych na 20 lat więzienia. Baner z jego zdjęciem wisi ma przykład na Kreszczatyku w Kijowie. Na sąsiedniej planszy tekst w języku angielskim zwięźle opowiada jego historię. Komunikat ma zwrócić uwagę świata na to, że w Rosji przetrzymywani są ukraińscy więźniowie polityczni. To ciągle aktualna sprawa. Na miesiąc przed rozpoczęciem Mundialu Sencow rozpoczął głodówkę, domagając się zwolnienia wszystkich swoich rodaków więzionych w Rosji.

Większość fotografii eksponowanych w miejscach publicznych dotyczy wydarzeń ostatnich kilku lat, które bądź jeszcze trwają, jak wojna w Donbasie, bądź pamięć o nich jest jeszcze świeża, jak w przypadku Euromajdanu. Natknąć się można jednak także na wystawy poświęcone wcześniejszej historii. Na Kreszczatyku, tuż koło Placu Niepodległości, rozstawiona jest ekspozycja Tryumf człowieka. Mieszkańcy Ukrainy, którzy przeszli przez nazistowskie obozy koncentracyjne przygotowana przez Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej, Centrum Badań Ruchu Wyzwoleńczego, Muzeum historii Ukrainy w II wojnie światowej, Muzeum Pamięci Narodowej „Więzienie przy Łąckiego” we Lwowie i Archiwum Państwowe SBU. W tytule użyto sformułowania „mieszkańcy Ukrainy”, a nie Ukraińcy, gdyż represjonowani przez Niemców były różne narodowości i grupy społeczeństwa. Jednym z celów wystawy jest przypomnienie, że niemała grupa więźniów obozów pochodziła z Ukrainy. Nie jest to dostrzegane, gdyż Ukraińcy trafili do nich jako np. żołnierze Armii Czerwonej i ostarbeiterzy. Dlatego dziś trudno nawet oszacować, jaką część więźniów obozów stanowili.

Ekspozycja składa się z kilkunastu plansz poświęconych różnym grupom więźniów, takim jak: kobiety dzieci, Żydzi, żołnierze, robotnicy przymusowi, ukraińscy nacjonaliści. W tekstach starano się je scharakteryzować na przykładzie losów indywidualnych osób. Za ilustracje służą zdjęcia pochodzące z kilku ukraińskich i zagranicznych archiwów, w tym Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie.

 

 

Wydaje się, że częste eksponowanie obrazu fotograficznego w miejscach publicznych wiąże się z przekonaniem o jego sile oddziaływania. Czasem prowadzi to wręcz do jego nadużywania, jak choćby w Ukraińskim Narodowym Muzeum „Czarnobyl” w Kijowie. Pokazywaną tam ekspozycję można najlepiej określić słowami horror vacui. Liczba fotografii jest tak duża, umieszczone zostały w takich miejscach, że trudno oglądać je jako oddzielne obrazy. Niepodpisane kadry po prostu zalewają widza. Oddziałują raczej jako całość, a nie osobne eksponaty niosące indywidualne znaczenia. Wrażenie nadmiaru, czy nawet chaosu, pogłębia fakt, że w jednej przestrzeni zebrane zostały zdjęcia nie tylko związane z czarnobylska katastrofą, ale także wcześniejszych wydarzeń historycznych, np. głodu lat 1921-1922. W rezultacie, oglądający w większym stopniu ulega nastrojowi wytwarzanemu przez całość ekspozycji, niż konstruuje uporządkowaną wersję wydarzeń.

 

 

Wiele fotografii eksponowanych na ulicach Kijowa i Lwowa służy za środek kształtowania ukraińskiej świadomości narodowej. Wystawy, na których są pokazywane, powstały przy wsparciu instytucji państwowych lub religijnych. To zapewne element szerszych działań edukacyjnych i propagandowych związanych ze zmianami politycznymi i konfliktem z Rosją. Można je rozpatrywać także jako formę mobilizacji społecznej i patriotycznej propagandy.

Na ulicach obecne są jednak również fotografie o całkiem innym charakterze. We Lwowie na ścianie kamienicy przy placu Muzejnym ostała się niewielka mocno już zniszczona prezentacja kilkunastu zdjęć Jurko Diaczyszyna z cyklu Slavik’s Fashion . Składa się na niego 100 zdjęć 55-letniego bezdomnego Cygana Sławika, którego w latach 2011-2013 fotograf portretował na ulicach Lwowa przy okazji przypadkowych spotkań. Sławik nigdy nie nosił tych samych ubrań. Czasem przebierał się dwa razy dziennie. Różnił się od innych lwowskich bezdomnych. Cykl zyskał pewien rozgłos kilka lat temu. Pisała o nim zagraniczna prasa. W Polsce prezentowany był na Miesiącu Fotografii w Krakowie w 2013 r., a Fundacja Sztuk Wizualnych opublikowała go w formie książki.

 

 

Zdjęcia Sławika spotykały się zazwyczaj z dobrym przyjęciem, choć pojawiały się też głosy, że Diaczyszyn zwyczajnie go wykorzystał i wystawił na pośmiewisko. Fotograf odrzucił te zarzuty, twierdząc, że Sławik sam chciał, żeby go fotografować, specjalnie na te okazję przebierał się i szukał z nim kontaktu. Trwało to do stycznia 2013 r., kiedy po prostu zniknął. Od tamtej pory nie wiadomo, co się z nim dzieje. Jego wizerunek natomiast ciągle jest obecny. Znaleźć można go nie tylko na wyblakłych od słońca planszach wiszących na ulicy, ale także w formie błyszczących widokówek sprzedawanych w każdym sklepie z pamiątkami.

 

 

autor: Tomasz Stempowski


Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.