Image Image Image Image Image Image Image Image Image Image
Przewiń do góry

Góra

Brak komentarzy

4 x ŚWIAT - Fototekst

4 x ŚWIAT

Tomasz Stempowski | On 02, marzec 2013

 

Od 23 lutego do 12 maja 2013 r. w Muzeum Narodowym w Warszawie pokazywana jest wystawa „Cztery razy ŚWIAT. Konstanty Jarochowski, Jan Kosidowski, Wiesław Prażuch, Władysław Sławny – fotoreporterzy tygodnika ilustrowanego »ŚWIAT« (1951–1969)”.

Tygodnik „Świat” powstał w 1951 r. i ukazywał się przez 19 lat. Pierwszy numer ukazał się 29 lipca 1951 r., ostatni 27 lipca 1969 r. W tym czasie ukazało się 940 numerów. Redaktorem naczelnym przez cały ten okres był Stefan Arski. Pierwszym szefem działu fotograficznego pisma został Władysław Sławny, który wrócił z Francji specjalnie po to, żeby je współtworzyć. Starał się zaszczepić w Polsce wzorce fotoreportażu prasowego czerpane z najsłynniejszych zagranicznych magazynów ilustrowanych, takich jak „Paris Match” czy „Life”. Do współpracy udało mu się pozyskać grono świetnych fotografów, którzy przez następne lata kształtowali oblicze nie tylko czasopisma, ale i polskiego fotoreportażu prasowego. Sławny w 1957 r. wyjechał na stałe do Francji. Szefostwo działu fotograficznego objął po nim Jan Kosidowski. Wraz z Jarochowskim i Prażuchem pozostali w piśmie do zamknięcia go przez władze w 1969 r.

 

Fotografie były w „Świecie” tak samo ważne jak teksty dziennikarskie. W każdym numerze przeznaczano na nie około jednej trzeciej objętości, w tym okładkę, na której umieszczano bądź autonomiczne ujęcie, bądź zapowiedź fotoreportażu publikowanego wewnątrz. Pozostałe zdjęcia można podzielić na trzy kategorie: fotografie kronikarskie relacjonujące aktualne wydarzenia z kraju i ze świata, ilustracje artykułów oraz fotoreportaże. Te ostatnie były szczególnie charakterystyczne dla „Świata” i stanowią o znaczeniu tego tytułu. Zazwyczaj na ich prezentację przeznaczano dwie strony, tzw. rozkładówkę, choć zdarzały się i obszerniejsze prezentacje.

„Świat” ukazywał się w końcu okresu stalinowskiego i w czasie rządów Władysława Gomułki. Polityka mocno wpływała na kształt pisma. Zakres spraw, które można było poruszyć, i forma ich prezentacji były uwarunkowane wymogami cenzury. Fotoreporterzy zdawali sobie z tego doskonale sprawę i dostosowywali się do tych ograniczeń. Dlatego, jak sami stwierdzają, ich fotoreportaże nie wyrażają „sprzeciwu politycznego”. Poruszają się w obrębie tematów dozwolonych, starając się w tym zakresie powiedzieć, a raczej pokazać, jak najwięcej i jak najlepiej.

Nie znajdziemy wśród eksponowanych zdjęć obrazów ciemnej strony polskiej rzeczywistości lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Dotyczy to w pierwszym rzędzie przejawów represyjności systemu, sfery polityki i społecznego sprzeciwu, ale także gospodarki i społecznych patologii. Zobaczymy jaśniejszą stronę rzeczywistości, ze sporadycznymi akcentami krytyki. Niektóre fotografie, zwłaszcza te z imprez masowych, mają cechy typowe dla obrazów propagandowych swego czasu. To, co najciekawsze w dorobku fotoreporterów „Świata”, to rejestracja codzienności, przejawów zwykłego, szarego życia w różnych jego przejawach: pracy, wypoczynku, świąt, które choć reżyserowane gromadziły licznych uczestników. Widać na nich coś, czego często się nie zauważa, bo po prostu nie zwraca się na to uwagi. Fotoreporterzy „Świata” potrafili to zwykłe życie dostrzec i co więcej – pokazać. Oczywiście dzisiaj dla nas ich zdjęcia są wskutek upływu czasu jeszcze ciekawsze i – chciałoby się powiedzieć – nowe. Mogą się wydawać niezwykłe właśnie dlatego, że odbiegają od współczesnej normy, w której dominuje to, co niezwykłe, drastyczne czy wręcz pornograficzne.

Na wystawie wykorzystano autorskie odbitki z epoki oraz wydruki na archiwalnych papierach barytowych z cyfrowo zreprodukowanych negatywów. Kuratorzy nie kadrowali oryginalnych ujęć, starając się oddać sposób patrzenia autorów. Fotografie zostały pogrupowane w kilka kategorii: eseje fotograficzne skoncentrowane na człowieku i jego emocjach, wybranym motywie lub technicznym eksperymencie; fotoreportaże społeczne; cykle dokumentujące rytuały władzy, w tym imprezy masowe; zdjęcia z podróży zagranicznych z lat 1956–1962. Fotografiom zreprodukowanym na wystawie towarzyszy oryginalny redakcyjny komentarz przepisany ze stron tygodnika „Świat”. Kuratorzy chcieli w ten sposób zapoznać widzów z kontekstem towarzyszącym zdjęciom w momencie ich powstania i pierwszej publikacji oraz pokazać, jak fotografia była wykorzystywana do uwiarygadniania pożądanych przez władzę treści. Dodatkowo pokazano ujęcia, których do tej pory nie publikowano. Zostały one specjalnie oznakowane. Kuratorzy starali się dobrać zdjęcia w ten sposób, żeby pokazać i wszechstronność fotografów, i indywidualny styl każdego z nich.

Niełatwo po jednorazowym obejrzeniu wystawy uchwycić te charakterystyczne i wyróżniające cechy. Wszyscy czterej pracowali w jednym piśmie, musieli się dostosować do tych samych wymogów i oczekiwań. Poza tym widzimy wprawdzie dość obszerny, ale jednak wybór ich twórczości. Dlatego wszelkie sądy trzeba poprzedzić słowem „prawdopodobnie”. Wydaje się, że spośród czterech prezentowanych fotografów Konstanty Jarochowski potrafił nawiązać najbardziej bezpośredni stosunek z bohaterami swoich zdjęć. Jakby podchodził do nich najbliżej, stawał między nimi i nie zakłócał naturalnego rytmu ich życia. Z kolei Jan Kosidowski miał umiejętność swoistego uogólniania. Konkret obrazu uchwycony przez jego obiektyw unaoczniał jednocześnie coś szerszego, bardziej uniwersalnego. Wiesław Prażuch obdarzony był zmysłem społecznej obserwacji, jego zdjęcia dobrze pokazują zbiorowości i funkcjonowanie w nich ludzi. Władysław Sławny fotografował jakby z dystansem, patrząc z boku. Może to tylko przypadek, ale u niego znajdziemy najwięcej ujęć pokazujących ludzi od tyłu.

Powyższe charakterystyki to tylko intuicje. Czy słuszne, można sprawdzić, udając się do Muzeum Narodowego. Warto to zrobić także dlatego, że wystawa to kolejny, chyba jak dotąd najbardziej wyrazisty krok do przywrócenia społecznej świadomości tradycji polskiego fotoreportażu. To ważne, żeby znać poprzedników, żeby móc odwołać sie do przeszłości własnej, nie musząc szukać wzorców gdzieś daleko. Tradycja fotoreportażu i fotografii prasowej jest Polsce w gruncie rzeczy lekceważona. Dopiero niedawno Dom Spotkań z Historią w Warszawie pokazał wystawę „Świat Sławnego. Warszawa, Polska, Europa lat pięćdziesiątych na zdjęciach Władysława Sławnego” i fotografie dokumentalne z lat 1970–1980 na wystawie „Cztery pory Gierka”. Wcześniej Zachęta zaprezentowała ekspozycję „Dokumentalistki”, poświęconą dokumentalnym fotografiom autorstwa kobiet, a w 2008 r. w Pałacu Kultury i Nauki obejrzeć można było ekspozycję „Polska lat 70. Fotografia reportażowa”. To jednak ciągle mało. Wciąż całe okresy są niemal zupełnie zapomniane. Kto wie, co się działo w polskiej fotografii prasowej przed wojną? Przecież ukazywały się wtedy pisma ilustrowane. A w prasie emigracyjnej? A już zupełnie współcześnie – dlaczego nie ma wystawy i albumu na przykład Krzysztofa Millera?

Naprawdę jest co pokazywać.

Muzeum Narodowe w Warszawie zrobiło istotny gest, eksponując w swoich murach dorobek fotografów „Świata”. Miejmy nadzieję, że będzie to sygnał, który pójdzie w świat i zainspiruje innych.

Ekspozycji towarzyszy bogaty program wydarzeń edukacyjnych oraz numer specjalny magazynu „Świat” z biogramami fotografów i wybranymi fotoreportażami.

Kuratorkami wystawy są Danuta Jackiewicz i Anna Masłowska.

 

autor: Tomasz Stempowski

 

Fragmenty wystawy  „Cztery razy ŚWIAT. Konstanty Jarochowski, Jan Kosidowski, Wiesław Prażuch, Władysław Sławny – fotoreporterzy tygodnika ilustrowanego „ŚWIAT” (1951–1969)”; 24 lutego 2013 r.

 

Fotoreportaże magazynu „ŚWIAT”.

 


Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.